Przełęczą ocalonych Mel Gibson po raz kolejny udawania, że jest nie tylko dobrym aktorem ale również świetnym reżyserem.
Można zwyciężać, nie zabijając - to sentencja która przyświeca Desmondowi Dossowi, bohaterowi najnowszego działa Mela Gibsona – Przełęcz ocalonych. Film ten bazuje na prawdziwej historii życia gorliwego adwentysty dnia siódmego z Lynchburga w Wirginii, który po wybuchu II wojny światowej postanawia zaciągnąć się do armii. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie postanowienie głównego bohatera, by nigdy nikogo nie zabić i nie używać broni. Wśród setek tysięcy amerykańskich żołnierzy Desmond Doss, jako sanitariusz, trafia na Okinawę, gdzie jest świadkiem jednych z najkrwawszych zmagań w trakcie II wojny światowej. Początkowo traktowany z nieufnością, oskarżany o tchórzostwo, wkrótce udowodnia jak bardzo się wobec niego mylono. Podczas najcięższych starć, wielokrotnie ryzykując życiem, wydostaje z ognia walki ponad 70 rannych żołnierzy. Tak rodzi się legenda bezbronnego bohatera. Pierwszego w historii amerykańskiego obdżektora.
Powyższa historia to wprost idealny scenariusz dla Mela Gibsona, który jako reżyser doskonale się czuje w klimatach patosu i heroizmu.
Z podobną oceną można spotkać się również wśród dostępnych w internecie recenzjach, do przeczytania których zachęcamy.
„Gibsonowi udała się rzecz rzadka: nakręcił film epicki, pełen rozmachu i z silnym przesłaniem, a przy tym niewpadający w banał czy nadmierny patos. Nie uświadczymy tu powiewającego Gwieździstego Sztandaru, nie będzie górnolotnych przemów, a jednak postawa Dossa mówi do widza mocniej, niż jakiekolwiek słowa. Można się zachwycać – lub być nimi przerażonym – świetnie nakręconymi scenami batalistycznymi, ale Przełęcz ocalonych to przede wszystkim film o człowieku, który to, co inni uważali za słabość, przekuł w siłę.”
Ocena: 9/10
Pełna recenzja dostępna na stronach naEkranie.pl
„W tej angażującej opowieści o różnych obliczach heroizmu wątpliwości może budzić co najwyżej jej religijny aspekt. Konkretniej: rozdźwięk między tym, co twórcy chcieliby powiedzieć, a tym, co rzeczywiście mówią. Pomijam już fakt, że dla uhonorowania słynnego pacyfisty Gibson musiał najpierw zorganizować na ekranie ultrabrutalny festiwal śmierci. Trudno jednak uwierzyć w przesłanie nawołujące do pokoju i miłości bliźniego, skoro największą satysfakcję i reżyserowi, i widzom sprawia widok dzielnych amerykańskich wojaków dających w finale łupnia złym Japończykom. Tak czy owak: film na medal.”
Ocena: 8/10
Pełna recenzja dostępna na stronach Filmweb.pl
„Dziesięć lat, tyle trwało milczenie Mela Gibsona jako reżysera. 10 minut, tyle czasu oklaskiwano jego Przełęcz ocalonych podczas premiery na festiwalu filmowym w Wenecji. To wielki powrót twórcy opowiadającego o człowieku, który dokonał wielkich czynów.”
Pełna recenzja dostępna na stronach Onet Film