Logan Mangolda to nie jest kolejna, typowa historia o superbohaterach. Choć w filmie nie brakuje akcji oraz brutalnych scen walk, to nie mamy tu inwazji obcych ani żadnego superłotra zagrażającego światu.
Jest za to opowieść, która stara się pokazać mutantów jak zwykłych ludzi, z ich słabościami, potrzebami i prozaicznymi problemami dnia codziennego. Logan, ewidentnie zmęczony życiem, to cień dawnego Rosomaka. Schorowany, wyraźnie utykający, zmaga się samotnie z demonami przeszłości, topiąc żale w alkoholu. Aby utrzymać siebie i Profesora X dorabia jako kierowca limuzyny. Stara się przy tym odkładać pieniądze na jacht, który ma posłużyć za swoistą arkę i azyl dla niego oraz Xaviera. Nie lepiej prezentuje się sam Charles, niegdyś najpotężniejszy i najgroźniejszy umysł na Ziemi. W filmie to już tylko stary, zniedołężniały człowiek, trawiony przez alzheimera, który dla bezpieczeństwa własnego i innych faszerowany jest lekami i trzymany w zamknięciu na odludziu.
Ten smutny obraz wegetacji dawnych X-Menów burzy pojawienie się dziewczynki-mutanta. Laura (X-23), owoc nieudanego eksperymentu bezdusznej korporacji, ucieka przed wyrokiem śmierci, a jej jedyną nadzieją na ocalenie jest Logan i Xavier.
Złączenie losów trójki bohaterów to punkt zwrotny fabuły, która od tego momentu podąża torami klasycznego kina drogi. Mutanci, ścigani przez najemników, starają się dotrzeć do bezpiecznej przystani – mitycznego Edenu. Podróż ta jest pełna przenośni, odwołań i chwil refleksji - tęsknoty za rodziną czy rozważań o wartości ludzkiego życia. W tle toczących się na ekranie wydarzeń możemy także obserwować rodzenie się coraz silniejszej więzi pomiędzy Laurą a Loganem. W swoim obrazie James Mangold stara się również zwrócić uwagę na zagrożenia, jakie niosą wszechpotężne korporacje czy dehumanizacja życia.
Logan: Wolverine to też piękne pożegnanie dwóch postaci i zamknięcie pewnego rozdziału filmowej historii X-Menów. I trzeba to przyznać, że Hugh Jackman i Patrick Stewart robią to naprawdę w dobrym stylu. Jeśli chodzi o grę aktorską, to pochwała należy się i dla Dafne Keen, która doskonale wczuła się w rolę Laury.
To co w filmie może drażnić, to braki w scenariuszu, które objawiają się problemami ze spójnością fabuły czy chaotycznymi przeskokami akcji. Boli również niewykorzystany potencjał młodych mutantów w scenach finałowej walki, która mogłaby wyglądać znacznie bardziej widowiskowo.
Z punktu widzenia fana Logan: Wolverine to z całą pewnością film dobry, którego mankamenty scenariusza okażą się mało istotne. Ważna jest historia, przesłanie i główni bohaterowie-mutanci, pokazani z ludzkiej strony. Nieco bardziej krytyczną ocenę obrazu Mangolda może wystawić widz przypadkowy, nie związany emocjonalnie z uniwersum Marvela. Nasza finalna ocena to mocne 7.5 w 10 punktowej skali. Ogólnie polecamy, szczególnie fanom Rosomaka.
Zdjęcia 20th Century Fox